Dzień na Dworze Polskim - 16 stycznia 2011 r.
Staropolskie zapusty w izbowym „pałacyku”
Karnawał, po staropolsku zwany zapustami,to czas liczony od Nowego Roku i trwający aż do Środy Popielcowej. Europejskie zabawy karnawałowe, bardzo szybko przeszczepione na grunt polski, nabrały swojskiego charakteru. Zgodnie z duchem i temperamentem narodowym, karnawał staropolski był suty, hałaśliwy, kipiący radością i swawolny. Zwłaszcza w pańskich rezydencjach odbywały się wówczas wystawne uczty, tańce i koncerty, wizyty składano sobie jeżdżąc gromadnie kuligiem „od dworu do dworu”. Na ten czas panie domu wyjmowały z dworskich spiżarni i apteczek (a nie były to wówczas wcale pojemniki na leki) skrzętnie przechowywane „pod kluczykiem” specjały, m.in. różnorodne nalewki, przyprawy korzenne, słodkie delicje, owoce (głównie jabłka – symbol zdrowia) oraz orzechy (laskowe – symbol płodności i włoskie – intelektu), by dogodzić podniebieniom swoich gości. Na stołach nie mogło jednak zbraknąć przede wszystkim białych obrusów, a na nich bochnów chleba, mięs wszelakich, bigosów, ogórków, czy chrzanu, no i… flaszy, najczęściej wypełnionych sławnymi staropolskimi miodami oraz regionalnymi, często warzonymi w klasztorach piwami.
Podtrzymując staropolską tradycję, w niedzielę 16 stycznia br., w Klubie Lekarza w Łodzi odbyło się niezwyczajne spotkanie zatytułowane. „Dzień na dworze polskim”. Atrakcją wieczoru było, w ilościach do degustacji, smakowite jadło (przepyszna była zwłaszcza szynka z kością) oraz esencjonalne napitki (różnego rodzaju miody: lipcowy, malinowy, trójniak, dwójniak itp.), ale nie tylko. Niepowtarzalną atmosferę zapewniał imprezie komentarz Aldony J. Plucińskiej, kustosza Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, która barwnie opowiadała o tradycjach panujących na dworach staropolskich, zwłaszcza w zapusty.
Całości dopełniły „przerywniki” muzyczne w wykonaniu artystów Teatru Wielkiego i Filharmonii Łódzkiej, występujących w kameralnym składzie: I skrzypce – Andrzej Marchel, II skrzypce (a niekiedy pianino) – Bogdan Mazur, altówka – Wojciech Waglewski i wiolonczela – Arkadiusz Płaziuk. Zespół wykonywał utwory
podtrzymujące klimaty świąteczne i karnawałowe, a także nawiązujące do pory roku (koncert zainaugurowała nastrojowa „Zima” z „Czterech pór roku” A. Vivaldiego). Nie zabrakło pieśni polskich, wybranych ze „Śpiewników domowych” S. Moniuszki – tych nostalgicznych, jak i bardziej frywolnych. Wszystkim, zwłaszcza panom, przypadł zapewne do gustu „Święty Piotr”, do słów francuskiego poety P. J. Berangera, o powabnej Małgosi, która uwodząc mężczyzn, czasu nie traci bynajmniej nawet w niebie, zatrzaskując drzwi jedynie przed św. Piotrem.
I tym nieco pikantnym akcentem, czas kończyć relację ze spotkania ze staropolskimi zwyczajami w Klubie Lekarza OIL w Łodzi, które zaszczyciła rekordowa liczba gości, nie wyłączając „pryncypałów” izbowych: prezesa Grzegorza Mazura i wiceprezesów: Beaty Zwolińskiej oraz Lesława Pypcia, a także przedstawicieli rodziny Raczyńskich, zasłużonej dla historii łódzkiej muzyki i medycyny, reprezentujących oddział łódzki Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego. Z racji frekwencji (w sumie przybyło około 120 osób), przewidziane miejsca siedzące przy długich stołach w salach kominkowej i muzycznej trzeba było „cudownie rozmnożyć”,
otwierając podwoje do naszej kawiarenki, gdzie na fotelach mogła jeszcze przysiąść pewna grupa biesiadników.
Na koniec warto wyjaśnić, że całą imprezę przygotowała i sfinansowała Agencja Turystyki Przyjazdowej Central Point w ramach promocji swojej oferty pn. „Dzień na dworze polskim”, realizowanej w zabytkowym dworze w Rzepiszewie koło Szadku. Dwór zbudowany około 1840 r. w stylu klasycystycznym, na początku tego wieku odrestaurowano i przystosowano do celów agroturystyki.
PS. Wypada jeszcze dodać, że Aldona Plucińska i wspomniany w relacji kwartet smyczkowy gościli już w Klubie Lekarza, tuż przed minionymi Świętami Bożonarodzeniowymi (19 grudnia ub. r.). prezentując
polskie zwyczaje wigilijne i noworoczne, w tym również rodem z pięciolinii. Wówczas jednak słuchaczom najbardziej przypadł do gustu pachnący piernikiem „Marsz” z baletu „Dziadek do orzechów” P. Czajkowskiego.
Tekst: Nina Smoleń, zdjęcia: Ryszard Poradowski, oprac. A.Sikora
Ilość odsłon: 2305